W szpilkach na trawie! 24 maja 2014
Na trawie, pod drzewem, z lodami do aperitifu, bez pierwszego tańca i oczepin, a mimo to bardzo elegancko. Można, pewnie, że można!
To przyjęcie na zawsze zostanie w naszych głowach, bo ludzie, z którymi przyszło nam pracować to niezła mieszanka energii, dobrego gustu i poczucia humoru. Mowa oczywiście o Parze Młodej. Co udało nam się dla nich stworzyć? Zobaczcie sami…
Wybraliśmy niesamowite miejsce, zabytkową posiadłość z kilku hektarowym parkiem, mnóstwem zieleni i wyborną kuchnią, naprawdę jest co chwalić i co zjeść:)
Od razu zobaczyłyśmy miejsce na ceremonię i stwierdziłyśmy, że ogród za wszelką cenę trzeba przenieść na przyjęcie, do namiotu. Tak plener w Polsce ma to do siebie, że trzeba zabezpieczyć się przed zmienną pogodą. I tak też zrobiłyśmy, namiot miał większość transparentnych ścian, a jedna, która została, nieprzeźroczysta zabudowana została bukszpanem i białymi panelami ze sztukaterią. Efekt był powalający, tak bardzo, że jak musieliśmy wyciąć dziury w tej ścianie, żeby zrobić klimatyzację to płakać nam się chciało. Ale, ale… estetyka, estetyką, komfort Gości najważniejszy!
Przygotowania odbyły się w pałacu, na miejscu. Na luzie, w fajnej atmosferze. Ceremonia pod drzewem, po prostu, bez altan, ołtarzy, tłem była zieleń. Na drzewie zawisły jedynie kryształowe żyrandole. Zapowiedzią wejścia Panny Młodej, w nowoczesnej, asymetrycznej sukni La Mania i szpilkach oczywiście:), był balet, który później otworzył też część taneczna przyjęcia, tyle, że w krótszych strojach i o wiele bardziej dynamicznym układzie.
Było gorąco, więc były lody do aperitifu, był tort serwowany na huśtawce i bardzo dużo pozytywnej energii, zresztą sami zobaczcie, oceńcie. Naszym zdaniem, to przyjęcie to najlepszy dowód na to, że nawet na trawie, na luzie, może być bardzo elegancko, z klasą i bardzo dobrą zabawą.
Zwróćcie uwagę na światło, bo nieźle się nad nim napracowaliśmy, w dzień było tak gorąco, że sprzęt odmówił nam posłuszeństwa i włączył się w tryb awaryjny, dlatego nad światłem pracowałyśmy bardzo późną nocą, mniej więcej od 24.00:) ale efekt wynagrodził nam nieprzespaną noc, a każda część przyjęcia była w dobrym świetle:).
I już miałyśmy kończyć, ale jeszcze nam się przypominało i szkoda tego nie napisać, chociaż to widać, że zrobiłyśmy przestronną strefę chillout, gdzie w altanach z białymi materiałami, Goście mogli posiedzieć przy kominkach:) Tak dla podgrzania atmosfery;) Wspominałyśmy już, że tego przyjęcia nie da się opisać? Tam po prostu trzeba było być!…
i kropka.
I już po kropce, ale ważne, dziękujemy wszystkim, którzy z nami pracowali przy tym przyjęciu, a było nas tam trochę:) Takiego efektu nie da się osiągnąć pracując samemu, do takiego efektu potrzeba kilku, sprawnie działających głów! Więc WIELKIE DZIĘKI!
Pozdrawiamy Paulina i Kinga