The best is yet to come!
My tu ciągle o ślubach i weselach, a ludzie celebrują też inne okazje na całe szczęście!
30-ste urodziny to poważny powód do świętowania;) W roli głównej Mary i flamingi. Dużo różowych flamingów. Fajnie znaleźć motyw przewodni takiej imprezy i podejść do niego z dystansem, tak jak do mijającego czasu, ale nic na siłę, pamiętajcie. Przy okazji tej Pani;) motyw pojawił się od razu po jakiś 15 minutach rozmowy, bo już trochę się znamy i lubimy. Wiedziałyśmy, że ma być glamour i nie całkiem serio. I nieweselnie! Absolutnie!;) Dlatego falmingi wylądowały wszędzie. Były na pysznym torcie o smaku czarnego bzu. Na serowych babeczkach i kruchych ciastkach. Na welcome drinkach i na parapetach. A i najważniejsze na paznokciach jubilatki, te były najfajniejsze;)
Do tego dodałyśmy trochę światła na ścianach i na stołach w szkle z dekorami z czarnego, złotego i różowego brokatu i na złotych świecznikach. A Paulina nawet zawiesiła girlandy z „30-stką” na ścianie i może nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że jest w 9 miesiącu ciąży;)
Był też bar z masą dobrego jedzenia, głównie w postaci finger foodów, dobra muzyka i jeszcze więcej dobrze tańczących znajomych jubilatki. Oj takie 30-stki to ja lubię najbardziej! A obchodzić to je można nawet co roku, bo the best is yet to come!
Pozdrawiam ONA.Kinga